...
jaką rolę mi przeznaczasz w grze którą prowadzisz
zagram najlepiej jak umiem
ale muszę wiedzieć co
słonecznik
jak słonecznik obracam się do słońca łakoma ciepła i spragniona pieszczot
a potem jak słonecznik opuszczam głowę ze zmęczenia
kobieta wyzwolona
spytałeś mnie kiedyś czy jestem kobietą wyzwoloną
jestem po stokroć
wyzwoloną z lęku o wyzwoloną z obawy przed wyzwoloną ze wstydu za
o, tak wreszcie jestem kobietą
wyzwoloną?
telefon
kiedy go potrzebuję milczy jak zaklęty albo wybucha falą niepohamowanego gadulstwa
kiedy próbuję go obłaskawić pozwala mi czasami powiedzieć parę słów after the beep
lapidarium
wrzucam kolejny kamyczek do mego ogródka w którym uprawiam wspomnienia
ot takie prywatne lapidarne lapidarium
no more tears
i jak tu wierzyć światu ludziom co zza szklanej szyby wmawiają ci, że nigdy nigdy więcej po prostu no more tears
a one ciągle kap, kap
dlaczego?
wilki w nocy
zapaliłam pośród nocy lampę bo znów jestem osaczona przez pytania
rzucają się na mnie jak wilki szczerzą kły bo wiedzą, że odpowiedzi nie znajdę do końca swego życia
...
potrafię obłaskawiać rzeczy
kwiaty składają mi się w bukiety farby w obrazy słowa w wiersze
lecz czy będę umiała obłaskawić ciebie?
dom
dla innych to schody, ściany sufit, okna hydraulik winda
dla mnie to czajnik wonnej herbaty jarzębina w dzbanku i zakole twojego ramienia w którym rozpaczliwie szukam spokoju
nihil novi sub sole
od kiedy Sumerowie wynaleźli koło świat zwykł był kwitować każde nowe odkrycie wzruszeniem ramion i odęciem warg nihil novi sub sole
to co na to powiecie że ja dopiero teraz odkryłam po co mam piersi biodra usta
sama za was powiem że lepiej późno niż wcale
confiteor
o, tak zgrzeszyłam
zgrzeszyłam okłamując sama siebie że nie chcę nie kocham nie potrzebuję
że mówię o tym dopiero teraz?
no, cóż nobody’s perfect
fuga
gdy próbuję uciec chwyta mnie w kurze łapki lub brutalnie podcina skrzydła
kto więc ucieka ja czy czas
stary kawaler
mówi o sobie zdechła mysz gdy wraca do domu po całym dniu szarpaniny
przeraża go sterta koszul do uprasowania przyszycie guzika i kupno nowych butów
z wdzięcznością przyjmuje zaproszenie na domowy obiad a po herbacie ukradkiem zasypia w fotelu
stary kawaler pokonany przez codzienność
prezent
dałeś mi na imieniny prezent
marzyłam w skrytości ducha że dostrzeżesz we mnie kobietę i podarujesz mi ulubione perfumy czy koronkowe głupstwo
a ty przyniosłeś mi coś czym handluje twoja firma
jak to dobrze – pomyślałam że nie pracujesz we młynie dostałabym pewnie wtedy worek mąki
słodkie idiotki
zazdrościłam zawsze innym paniom jak z niefrasobliwym wdziękiem szczebiocąc i ćwierkając biegną przez życie gubiąc po drodze parasolki i rękawiczki mężów cudzych i własnych
świat wokół nich się kręci a one wokół siebie
tak bym chciała być słodką idiotką zwierzyłam się kiedyś Markowi
spojrzał na mnie z politowaniem i powiedział nie masz szans, kobieto żadnych
i chyba miał rację
coup de foudre
w okamgnieniu rozbiłeś mur za którym miesiącami tkwiłam bez światła i dźwięku bez chleba i wody
jak to sprawiłeś czarodzieju że znów mam wilczy apetyt na życie
popołudnie fauna
wpadł nieoczekiwanie letnim popołudniem
wielkomiejski faun w wypłowiałej jeansowej koszuli
popołudnie zmieniło się w wieczór a wieczór w noc
jak bardzo smakowała coca cola z lodem
imperatyw kategoryczny
z radia popłynął rozkaz put your head on my shoulder
więc moja głowa posłusznie opadła na twe ramie i już nic nie pamiętam bo świat zatańczył zawirował i runął wraz z nami w otchłań szaleństwa cielesności
ryby
mówią, że ryby są zimne wyrachowane i obojętne
to jaka ze mnie ryba skoro na twój widok oblewa mnie gorąca fala w której tonę bezbronna
bezbronna jak ryba wyrzucona na brzeg
...
objawiasz mi się w majestacie męskości przed którą ja uległa niewolnica chylę kornie czoło i jak Salome w tańcu zrzucam siedem zasłon
lecz pamiętaj mój panie że przyjdzie chwila gdy zażądam głowy twego najwierniejszego sługi
...
dusza jak to dusza chce do raju a ciało na odwrót do piekła
jak więc pogodzić te sprzeczne pragnienia gdzie szukać równowagi
odpowiedź jest prosta w łożu
małżeńskim
cyklop
gdy się zbliżam podnosi łeb łypiąc podejrzliwie swym jedynym okiem
wystarczy niewinny ruch a z furią rzuca się na mnie
jest bezlitosny
muszę walczyć lecz padam pokonana
wtedy zawieramy rozejm
do czasu
krajobraz po bitwie
walka żywiołów szczęk oręża pierwiastek męski pierwiastek żeński
ach czegóż to nie napisano
ale co to za bitwa po której zostają zmięte prześcieradła
S.O.S.
save our souls ratujcie nasze dusze woła się w eter gdy okręt tonie
a pal diabli i dusze i okręty!
to ja teraz wołam save my body ratuj moje ciało tonę!
...
imię, które noszę po grecku znaczy perła
ile w tym prawdy nie wiem
ale kiedy chcę ci coś ofiarować a trafiam na mur obojętności przychodzi mi do głowy myśl niezbyt elegancka że rzucam perły przed wieprze
powiedz, że to nieprawda
jestem kobietą
jestem kobietą cierpię przez mężczyznę lub w jego ramionach umieram z rozkoszy
dla niego stroję się w kolorowe piórka robię groźne miny
z radością odrzucam arcyważne sprawy by ugotować obiad lub przyszyć guzik do koszuli
jestem kobietą i nie ma od tego odwołania
poeta
niepodległy w sądach zdaniach i ocenach
nieobecny dla spraw błahych
ogląda świat z wyżyn Absolutu
poeta
schodzi na ziemię w porze karmienia
W.
jak jaskółka mieszka przyczepiony dachu
kocha słoneczną kukurydzę i nocny Kraków w którym z rozkoszą nurza się po uszy
a rankiem zza balustrady ganku zerka w ogród Mehoffera czy już nań czeka pozłocista ważka by go zabrać w upragnioną podróż dookoła świata
mane tekel fares
mierzysz ważysz oceniasz jesteś dokładny i precyzyjny a mimo to kupię ci okulary bo nie widzisz najważniejszego
...
świat runął i w gruz zmienił co przez lata budowałam z uporem i mozołem
czy warto zatem budować na gruzach?
na gruzach – nie
mam przecież mocny fundament moje życie
...
skoro pytasz – odpowiem z odkrytym czołem
lecz po co otwierać drzwi raz na zawsze zamknięte
amplituda
moje życie utraciło środek składa się teraz z samych przeciwieństw
rozpacz i euforia szaleństwo i przerażenie
czy starczy mi sił by to wytrzymać?
...
biegnę
potykam się o błędy popełnione o zawinione winy uginam pod ciężarem doświadczeń
ciernie wspomnień o tych, których nie ma ranią moje ciało
tracę oddech wiarę i nadzieję czy znajdę dość odwagi na sakramentalną formułkę ubi tu Caius ibi ego Caia
biegnę biegnę ku tobie
ars amandi
kochać to nie znaczy być z byle kim byle gdzie i byle jak
kochać to nie znaczy gasić nieustannie pożar
kochać to znaczy wyjmować drzazgi i opatrywać rany a czasem zapomnieć o sobie
kochać
łatwo powiedzieć
...
kto to wymyślił że życie uczy rozumu?
nonsens
no bo jak żyć do przodu skoro rozum na wstecznym hamuje i duszę i ciało
wysnuwam więc ochoczo wniosek że trzeba się na stare lata rozumu oduczyć
ale jak?
...
lubię twoje włosy
zanurzam w nie palce i konstatuję że czerwony kolor moich paznokci pasuje jak ulał do siwizny
nie wstydź się
kochać można bez względu ma metrykę
truskawki
masz uczulenie na truskawki wiem dlatego podam ci owoc o wielu smakach owoc kolorowy pachnący dojrzały
dam ci siebie
...
myślę że dojrzałemu wiekowi przysługuje prawo budowania ocen bez zbędnych przymiotników
niech zatem młodość używa gotyku metafor lub za barokowymi peryfrazami skrywa nieśmiałość i brak doświadczenia
mnie wystarczy czasownik i zaimek: pragnę ciebie
...
chciałabym powiedzieć wszystko nie mówiąc nic
opisać świat nie nazywając rzeczy po imieniu
krzyczeć nie wydając głosu
ale czy fakt iż kura zniosła jajko jest istotnym powodem do podjęcia działań tak ryzykownych?
Zakopane, 1994-1995
coda
rozsiadła się po kątach stara porcelana szybki sączą leniwie wrześniowe promienie lubię gdy tak jesteśmy zapatrzeni w siebie a przez nas przepływają stubarwne jesienie
(2007)
|